Na początku tego bloga chciałabym przedstawić poszczególne etapy naszej pracy. Jest to trudna i precyzyjna robota, ale przynosi wiele radości z tworzenia miniaturowych obiekcików, które na zawsze można zatopić w przezroczystej bryle, by po oszlifowaniu mogła pięknie ozdabiać wasze dekolty.

Jak wygląda nasza praca?

Wykonanie jednego projektu zajmuje przeważnie około cztery dni. Wszystko zależy od bieżącego pomysłu, a pomysłów mamy sporo! Pierwszym etapem jest oczywiście znalezienie odpowiedniego materiału, który chcemy zatopić w żywicy. Będąc na spacerze zbieramy liście, kwiatki, kawałki drewna. Wyobraźnia potrafi być tak kreatywna, że nawet ze zwykłej gałązki tworzy w naszych głowach projekty... projekty, z których później powstaje biżuteria. Drugim etapem jest odpowiednie przygotowanie materiału. Jeśli jest to roślina, to po około dwóch tygodniach, gdy jest już wysuszona, możemy dopiero przystąpić do pracy z nią. Zalewanie. Jest to kolejny etap w powstawaniu naszyjników. Wysuszony kwiat jest bardzo lekki i z łatwością unosi się w świeżo wylanej żywicy. Trzeba go odpowiednio przykleić i poczekać z zalewaniem. Wszystko zależy od projektu, niektóre zajmowały nawet parę dni.

Żywica którą używamy jest nietoksyczna, odporna na promieniowanie uv oraz krystaliczna. Przeznaczona specjalnie do wyrobu biżuterii. Po trzech dniach od zalania nią materiału jest już gotowa do obróbki szlifierskiej.

I tutaj przechodzimy do czwartego etapu, moim zdaniem najważniejszego z etapów naszej pracy.

Nadanie kształtu, szlifowanie i polerowanie danego projektu zajmuje około godziny. Często jednak przy polerowaniu wychodzą niezauważone ryski i trzeba zacząć od nowa szlifowanie, jednocześnie uważając na ścianki znajdujące się obok, żeby przypadkiem ich nie uszkodzić podczas poprawki.

Czwarty etap to zrobienie odpowiedniego otworu w wisiorku i dopasowanie łańcuszka, czasami ozdobnej krawatki. Połączenie wszystkiego w całość i sfotografowanie też zajmuje sporo czasu. Na końcu pakujemy naszyjniki w kartonowe pudełeczko wyścielone suchą trawą.

Możliwe, że trzeba mieć cierpliwość i determinację do tak małych elementów. A to coś wypadnie z pincety zanim trafi do formy... a tu ciągle jakiś element się przesuwa w zastygającej żywicy burząc harmonię obrazu... a tu przy szlifowaniu za mocno się przyciśnie i poprawka, poprawka, poprawka. No i bąbelki... te wychodzące nie wiadomo skąd pęcherzyki powietrza, prawdziwy urok żywicy.

Być może ta cierpliwość jakoś tu jest potrzebna. Być może... z doświadczenia wiem, że jestem mało cierpliwa i ciągle brakuje mi czasu, ale końcowe piękno naszyjnika, zabawa i ta cała przygoda w każdym z poszczególnych etapów daje mi to co każdy chyba człowiek szuka w swoim życiu... poczucie szczęścia i spełnienia.